Mamo z przychodni, przepraszam Cię za tę szpilkę w Twojej pupie

21:44 Mamamuffin 6 Comments


Siedziałam w przychodni, przed drzwiami gabinetu mojego ginekologa. To była druga, a może trzecia z kolei ciążowa wizyta. Dokładnie nie pamiętam. Akurat zdarzyła się wtedy seria brzuchatych pacjentek. W bardziej lub mniej zaawansowanej ciąży. Było już dosyć późno, smętnie i nudno, więc gdy tylko jedna z przyszłych mam odważyła się coś powiedzieć, zaraz wywiązała się zagorzała dyskusja. Oczywiście o ciąży i dzieciach. W rozmowie zaczęła dominować jedna z mam, która spodziewała się pierwszego dziecka. Pół żartem, pół serio widać było, że się obawia swojej nowej roli i czuje się do niej (a jakże by inaczej!) totalnie nieprzygotowana. Najbardziej przerażała ją wizja nieprzespanych nocy. W kółko pytała, czy to tak na serio jest, że nie da się wyspać. Cóż powiedzieć mogły inne, bardziej doświadczone mamy?
- Bywa różnie, ale lepiej zawczasu się wyspać - żartowała jedna z nich.
- U mnie najgorzej było z kolkami, wtedy to był koszmar ze spaniem - dodała inna.
Ja byłam w tym towarzystwie akurat najdłuższą stażem mamą, wtedy 20-miesięcznej córeczki. I chyba poczułam się przez to ekstra ekspertką, bo w pewnej chwili wyrwało mi się:
- Ja od półtora roku przespałam dopiero dwie noce, serio - powiedziałam szczerze i nie skłamałam. Tak właśnie wtedy było. Nocny sen jeszcze był przerywany i trochę przerażała mnie wizja, że za parę miesięcy częstotliwość pobudek znów wzrośnie. To chyba stąd te słowa, najwyraźniej ciężkiego kalibru, bo w oczach dziewczyny zobaczyłam autentyczne przerażenie. "No przygotuj się dziewczyno i nie patrz tak na mnie" - pomyślałam wtedy brutalnie, a przez głowę nie przeszła mi nawet odrobina refleksji nad tymi słowami. Zaraz po tych słowach weszłam do gabinetu.

A przecież Droga Mamo spotkana w przychodni, nie powiedziałam Ci wtedy wszystkiego. Bo jaką prawdę o doświadczeniu z dzieckiem, w jakiejkolwiek dziedzinie, można zamknąć w jednym zdaniu, wetkniętym tuż przed wejściem na wizytę do lekarza? Codzienność z dzieckiem to tysiące sytuacji, każda ma sto pięćdziesiąt przyczyn i mniej więcej tyle samo skutków. Jak to można tak uogólnić? Nie powiedziałam Ci przecież droga mamo, że nadal karmię piersią, że kiedyś budziłam się przy tej okazji x-dziesiąt razy w ciągu nocy, a teraz raptem raz czy dwa na szybkie karmienie. I idę w kimono zasypiając w kilka sekund, dziecko też odpływa w błogi sen zanim jeszcze skończy "cyckać" na dobre. Nie powiedziałam Ci też, że do tego się w zupełności przyzwyczaiłam. Że wstaję w nocy zupełnie tego nie rejestrując, a mój organizm (nie licząc pierwszych najtrudniejszych tygodni), absolutnie się do tego przyzwyczaił. Po prostu wpisał sobie te pobudki w swój rytm funkcjonowania. I jest ok. Owszem, gdy zasypiam, myślę sobie czasem jakby to było fajnie zamknąć oczy i obudzić się dopiero rano. Tak jak kiedyś. Ale ostatecznie to dla mnie nie problem, ba nawet lubię te nocne chwile spędzone sam na sam z dzieckiem, które mnie tak bardzo potrzebuje. Być może Ty też to poczujesz. Tego Ci nie powiedziałam i za to przepraszam.

Nie wiem dlaczego mamy, gdy tylko wyczują się "starsze stażem", często mają tendencję do generalizowania w ten sposób, by efekt rozmowy był dla tej młodszej matki zaskakujący. Często szokujący. I w gruncie rzeczy czasem być może, że miażdżący. Taka mała szpileczka wbita w pupcię "młodszej stażem", a więc i mniej doświadczonej koleżanki. Tak jakby ten jej lekki podskok na siedzeniu i czasem stłumiony pisk, spowodowane ukłuciem, miały wywołać ulgę umęczonej już wychowaniem dziecięcia mamy.

Sama padałam nie raz ofiarą podobnych "szpileczek". Nie zawsze złośliwych, czasem wkłutych bezmyślnie, niechcący, a być może i nawet w dobrej wierze. Ale jednak. Pamiętam na przykład rozmowę z koleżankami w okresie, gdy moja córeczka miała jakieś 3-4 miesiące. Żaliłam się wtedy, że moją zmorą jest przebudzanie się dziecka choćby na najdrobniejszy szelest, gdy wchodzę do niej do pokoju. "Dlatego ja do mojego dziecka nie zaglądam, kiedy śpi." - usłyszałam w odpowiedzi konkretne słowa z ust jednej z mam. I skończyłam rozmowę, czując się wtedy, hmm... matką fajtłapą? Lekko przewrażliwioną? Na pewno nie doświadczoną. Teraz z perspektywy, bardziej pewna siebie i swoich działań, spojrzałabym na te słowa w inny sposób. Właśnie w taki, jak wyżej podsumowałam swoje własne. No bo przecież autorka tych słów ma dziecko starsze o rok. Kiedy moja córka zaczynała sztywno trzymać główkę, jej dziecko już dawno hasało po placu zabaw. To duża różnica i tym samym olbrzymia przepaść w doświadczeniach matek. Tak wielka, że czasem u tej starszej pewne sytuacje już dawno mogły ulecieć z pamięci. Czy na prawdę nie zaglądała? Tym bardziej przy pierwszym dziecku? Czy po prostu już nie pamiętała, że taki nowonarodzony maluszek budzi obawy u swojej matki, kiedy śpi i nie ma go na oku. To starsze co najwyżej się odkryje. To malutkie może zakryć buzię kocykiem, przewrócić się na brzuszek, zatkać nosek, nie móc oddychać. Być może, nawet gdy są to tylko zmory świeżo upieczonych mam, a nie realne zdarzenia, są wystarczającym powodem, by zaglądać nawet setny raz do pokoju, gdzie śpi noworodek. Żadnym objawem gapiostwa i braku rozsądku. No ale, co mama starszaka powiedziała, to powiedziała. Dyskusja poszła dalej innym torem, a "szpileczka w mojej pupie" została ;)

Zachowałam się w podobny sposób wobec Ciebie Droga Mamo poznana w przychodni, a przecież sama obiecałam sobie, zaczynając pisać tego bloga, że nie będę generalizować. Nie będę przenosić moich doświadczeń na doświadczenia innych mam i przez to prawić jakichkolwiek morałów. Ja co najwyżej mogę pisać o sobie i moim dziecku i już. Z rozwagą, mając na względzie tego, kto to czyta.  Może znajdzie w moich słowach coś dla siebie. A w życiu zachowałam się dokładnie na odwrót. Nie wiem, co bardziej zatriumfowało. Chęć zabłyśnięcia, albo może raczej skrywane obawy, co do moich nadchodzących nocy po urodzeniu drugiego dziecka. W każdym razie wyszło fatalnie i nie mogę już tego inaczej naprawić. Dlatego, Droga Mamo, może Ty, albo podobna Tobie osoba czyta właśnie ten wpis. Przepraszam Was w imieniu innych mam. Czasem intencje bywają szczere, a wychodzi wiadomo... jak zawsze :( Lubimy rozmawiać. Rozmowa o dzieciach łączy szczególnie i bardzo dobrze! W dzisiejszych czasach to warta pielęgnowania cecha. Tyle, że w takich rozmowach często uogólniamy. I obie strony muszą mieć to na uwadze.

Droga Młoda, Niedoświadczona, Pełna obaw Mamo! Pamiętaj, że jedno jest w stu procentach pewne. Twoje dziecko będzie inne niż moje! Nie ma dwóch takich samych. Co najwyżej może mieć pewne analogiczne zachowania. Momentami da Ci w kość, a może będzie grzeczne i spokojne, albo najpierw przez pierwsze pół roku doprowadzi Cię do totalnego wyczerpania, ale za to później stanie się cudnym aniołkiem? Będą chwile trudniejsze i te przyjemniejsze. Takie jest życie. Takie jest macierzyństwo. I rodzicielstwo też. I to jest piękne. Dlatego podnieś pupę, żeby szpileczka trafiła gdzieś w powietrze. Jesteś/Będziesz Matką, więc zasługujesz na to, by nosić ją wysoko ;)

6 komentarze: